Niecierpliwi rodzice chcieliby, aby ich maluch jadł wszystko, czym prędzej się da – bo to wygodniejsze, przyjemniejsze, prawdopodobnie też bardziej atrakcyjne dla młodego człowieczka. Nie warto się jednak spieszyć!
Żywienie małych dzieci nie jest sprawą zupełnie oczywistą. Ludzkość też uczy się na błędach, a jeszcze przed 50 laty noworodki powszechnie pojono sokiem marchwiowym! W różnych kulturach od tysięcy lat panują różne zwyczaje dotyczące diety malucha, bo też homo sapiens, niestety, nie rodzi się z „instrukcją obsługi” obejmującą zalecany sposób karmienia. Jedyną racjonalną wskazówką dla rodziców mogą być dziś badania naukowe, które z racji technologicznego zaawansowania medycyny pozwalają coraz lepiej rozumieć korelację między pokarmem a zmianami fizjologicznymi, nawet na poziomie komórkowym.
Z setek przeprowadzonych dotąd studiów można się dowiedzieć, że niektóre produkty są dla maluchów do 1 roku życia absolutnie niewskazane. Należą do nich:
Choć powszechnie chwalony jako najzdrowszy słodzik i naturalny antybiotyk, miód stwarza zagrożenie dla życia niemowląt – i to w każdej formie: surowej, gotowanej, pieczonej. W słodkim pszczelim przysmaku znajdują się bowiem spory bakterii Clostridium botulinum, które przy nierozwiniętej dostatecznie mikroflorze bakteryjnej potrafią zasiedlić jelita maluszka produkując toksyny. Jest to sytuacja dość rzadka, ale na tyle groźna, że dzieciom do 1 roku nie powinno się podawać miodu wcale. Potencjalne komplikacje związane z botulizmem niemowlęcym obejmują problemy z odżywianiem i oddychaniem, letargiczność i brak reakcji, paraliż, a nawet śmierć.
Pomysł, aby niemowlęta karmić mlekiem modyfikowanym (https://niebieskiepudelko.pl/mleko-modyfikowane-dla-niemowlaka/) do ukończenia 12 miesiąca życia nie jest wymysłem koncernów żywnościowych, próbujących zbić fortunę na naiwnych rodzicach. Krowie mleko dość zasadniczo różni się bowiem od ludzkiego pokarmu, a, co najważniejsze, powoduje silne alergie. Zdaniem pediatrów wstrzymanie się z włączeniem krowiego mleka do diety dziecka powyżej 1 roku zmniejsza ryzyko wystąpienia takich reakcji alergicznych jak wysypka, katar, kaszel czy biegunka. Ponadto podkreśla się, że małe dzieci mają problem z poprawnym trawieniem krowiego mleka – jest ono zbyt bogate w białka i ma trudne do strawienia frakcje tłuszczu. Nadmiar minerałów obciąża nerki maluszka, podczas gdy niedobór witaminy C i żelaza grozi rozwojem anemii.
Większość z nas nie wyobraża sobie zupy czy mięsa bez soli, więc obiadki dla niemowląt wydają się nam nieprzyjemnie mdłe – aż chciałoby się zaserwować dziecku danie o „prawdziwym smaku”. Niestety, chlorek sodu choć jest potrzebny w diecie człowieka dorosłego, maluszkowi wystarcza w ilościach zupełnie minimalnych, które znajdują się w wielu produktach pokarmowych (łącznie z mlekiem matki), nawet gdy są całkiem niewyczuwalne. Sól tymczasem stanowi poważne obciążenie dla nerek, które na tym etapie rozwoju nie potrafią jeszcze radzić sobie z nadmiarem sodu. W konsekwencji u dziecka mogą rozwinąć się choroby nerek, a w dorosłym życiu także nadciśnienie. Nie tylko więc nie solimy pokarmów dla maluchów do 1 roku życia, ale także unikamy podawania im krakersów, chipsów, słonych paluszków, itd.
Wynalazek cukru był jednym z gorszych wydarzeń w dziejach ludzkości. Nasze organizmy nie radzą sobie bowiem dobrze z tak skoncentrowanym poziomem glukozy i fruktozy, który podany bez obecnego w owocach błonnika, rozregulowuje całkowicie system insulinowy. W przypadku niemowląt mechanizm ten działa w jeszcze bardziej intensywny sposób, na tyle zmieniając procesy fizjologiczne, że dzieciom, które konsumowały cukier przed ukończeniem 1 roku życia w znacząco wyższym stopniu grozi cukrzyca, otyłość i choroby układu krążenia. Poza tym każdy cukier dodany sprzyja rozwojowi próchnicy, który dotykać może nawet pierwszych ząbków (https://niebieskiepudelko.pl/jak-dbac-o-male-dziasla-i-pierwsze-zabki/) oraz wpływa na obniżenie ogólnej odporności organizmu. Eksperci podkreślają, że maluchom zdecydowanie wystarczy naturalna słodycz owoców!
Nie ma żadnego uzasadnienia, aby podawać małym dzieciom wędliny, które Światowa Organizacja Zdrowia odradza nawet dorosłym. Szynki, kiełbasy i parówki uważane są bowiem za czynnik wyraźnie sprzyjający ryzyku rozwoju raka, przed którym powinniśmy młode pokolenie zdecydowanie chronić. Wędliny zawierają też zbyt dużo soli i chemicznych substancji konserwujących oraz wzmacniających smak, aby miały rację bytu w diecie człowieczka o niedojrzałym jeszcze systemie trawiennym i immunologicznym.
Małym dzieciom nie powinno się również podawać surowych ryb, niedogotowanych owoców morza czy niepasteryzowanych serów. Wszystkie one niosą ze sobą ryzyko obecności patogenów, które dla dorosłych mogą skutkować mniej lub bardziej poważnym zatruciem pokarmowym, dla niemowląt zaś mogą być śmiertelne. Warto także zwracać uwagę na surowe jajka, obecne np. w domowej roboty majonezie, oraz niedokładnie umyte warzywa typu sałata, które często bywają źródłem poważnych zakażeń, np. pałeczką okrężnicy.
Nawet, jeśli Twój maluszek wydaje się być zaskakująco dobrze rozwinięty i już w wieku 6 miesięcy brawurowo radzi sobie z samodzielnym jedzeniem rączką, nie można zakładać, że będzie zawsze porządnie gryzł. Dzieci z natury są impulsywne i skore do rozproszenia uwagi, a przypadki zakrztuszenia (https://niebieskiepudelko.pl/zakrztuszenie-u-dziecka/) podczas jedzenia są dość powszechne nawet do 3 roku życia! Specjaliści z działów gastroenterologicznych przestrzegają, że najłatwiej jest zatkać przełyk lub tchawicę zbyt dużymi, ale dość miękkimi lub kulistymi pokarmami, które działają niczym korek. Szczególnie groźne dla maluchów są całe winogrona, kawałki parówek i mięsa, żelki czy kostki galaretki, zielony groszek, a także nieodpowiednio pokrojone jabłka, gruszki czy marchewki. Mniejsze kawałki są zawsze bezpieczniejsze, a dobra praktyką jest również uczenie niemowląt już od małego skupienia i spokoju przy jedzeniu – czas na zabawę będzie później!
Tagi: dieta dziecka, karmienie niemowlęcia, pożywienie, zdrowie dziecka, żywienie małych dzieci
Dodaj komentarz