Karmienie piersią to błogosławieństwo, o które modli się (prawie) każda mama. Naukowcy są bowiem zgodni, że nie ma lepszego sposobu na odżywianie i ochronę dziecka do wieku 6 miesięcy, a optymalnie nawet 1 lub 2 lat. Cóż, jednak jeśli mleka jest mało?
Problemy z laktacją (https://niebieskiepudelko.pl/jak-poradzic-sobie-z-kryzysem-laktacyjnym/) mogą mieć bardzo wiele przyczyn – od problemów psychologicznych i stresu, po zaburzenia hormonalne czy skutki uboczne przyjmowanych leków. Czasami nagła utrata mleka jest wręcz niewyjaśniona. Z tego względu stanowczo nie można twierdzić, że dieta jest w stanie rozwiązać wszystkie problemy i zagwarantować dziecku pokarmu pod dostatkiem. Na pewno jest to jednak element ważny i stosunkowo prosty do skorygowania.
W literaturze medycznej od lat 70. ubiegłego stulecia można znaleźć ponad 30 publikacji zajmujących się wyłącznie kwestią wpływu diety matki (https://niebieskiepudelko.pl/dieta-karmiacej-matki-po-powrocie-do-pracy/) na skład mleka. Odkryto już nawet istnienie pewnych metabolicznych ścieżek przekształcających zawartość talerza rodzicielki na pokarm dla maluszka. Co ciekawe, zależność ta dotyczy przede wszystkim witamin i niezbędnych kwasów tłuszczowych, ale nie jest już widoczna w przypadku minerałów. Wydaje się, że organizm ma zaprogramowany genetycznie przepis na mineralny skład mleka i pozyskuje potrzebne pierwiastki z ciała kobiety, nawet jeśli ona cierpi na braki żywieniowe.
Bardzo ciekawym i dającym do myślenia faktem odkrytym przez badaczy jest związek między kalorycznością mleka a proporcjami matczynej diety. Okazuje się bowiem, że najbardziej odżywcze mleko produkują kobiety na diecie o niskim poziomie węglowodanów, ale wysokim poziomie tłuszczy. Oznacza to, że zamiast raczyć się słodyczami i pieczywem, dla dobra dziecka powinnyśmy konsumować raczej tłusty nabiał, oleje roślinne, orzechy i mięso! Poziom białka w diecie matki również ma przełożenie na skład pokarmu.
We wszystkich poradnikach dotyczących laktacji pojawia się zalecenie, aby zwiększyć bilans wodny w okresie karmienia piersią. Jest to faktycznie istotne, ale raczej z punktu widzenia zdrowia kobiety niż podaży pokarmu. Biologia zawsze faworyzuje bowiem dobro kolejnych pokoleń i mleko będzie wyprodukowane, nawet jeśli odbędzie się to kosztem spadku poziomu wody w organizmie kobiety.
Jeśli chodzi o kalorie, to owszem, organizm matki spożywa więcej energii w okresie karmienia, ale z drugiej strony, i metabolizm staje się wówczas znacznie wydajniejszy. Zdaniem dietetyków wystarczy więc niewielki przyrost dziennego bilansu energetycznego (ok. 500 kcal), aby pokryć wszystkie potrzeby. Podsumowując, ani opijanie się wodą, ani przejadanie się nie wpłyną zasadniczo na ilość mleka! Należy jeść, gdy jest się głodnym i pić przy pragnieniu – nasze ciała dość dobrze potrafią regulować te kwestie!
Czy są jednak konkretne pokarmy, mogące wpływać na produktywność gruczołów mlecznych? Niebeskie Pudełko podpowiada:
Współczesne mamy, oczytane i świadome, mogą chcieć zrobić dosłownie „WSZYSTKO”, aby zapewnić dziecku pod dostatkiem mleka. Powyższe wskazania mogą się więc stać twardym rygorem i obsesją, która w ostatecznym rozliczeniu nikomu nie wyjdzie na dobre. Ciągły stres o to, czy zjadłaś wystarczająco „dobrych” pokarmów i uniknęłaś „złych”, paradoksalnie może bowiem spowodować przysłowiowe zamknięcie kurka, nie mówiąc już o tym, że rujnuje samopoczucie.
Z tego względu należy dobitnie podkreślić, że ciało kobiety zorganizowane jest tak, aby mogło wyżywić potomstwo nawet w okresach głodu, wojny czy trudnej sytuacji życiowej. Przez tysiące lat kolejne pokolenia wyrastały na zdrowych dorosłych ludzi, mimo że ich matki nie przestrzegały diety laktacyjnej, a czasami wręcz nie miały co jeść. Afrykańskie mamy karmią swe dzieci, przeżywając na niewielkiej porcji sorgo i warzyw dziennie. Zalecenia dietetyczne należy więc traktować jako sugestie, a nie religię!
Tagi: laktacja, problemy z laktacją
Dodaj komentarz