Rożki, beciki, owijacze to produkty reklamowane dziś jako podstawowy element wyprawki dla noworodka. Opinie na temat wpływu zawijania maluszków w tekstylia są jednak podzielone.
Źródła historyczne wskazują, że praktyka owijania niemowląt w pasy materiałowe sięga nawet epoki paleozoiku. Na rycinach znalezionych na Krecie, datowanych na 2000 lat przed Chrystusem, widać już bowiem małe dzieci owinięte na kształt kokonów. O zawijaniu doczytać się można również w Biblii oraz starogreckich i rzymskich tekstach. Wygląda na to, że dopiero w XVI w pojawiły się pierwsze wyraźnie negatywne opinie na temat krępowania maluszków, zaś w XVII w. masowo zaczęto rezygnować z tego pomysłu. Na przestrzeni ostatnich dekad wrócił on jednak znowu do mody, a większość mam ślepo za modą podąża.
Ogólna teoria brzmi, że po okresie trzeciego trymestru w łonie matki, gdy płód jest stłoczony jak przysłowiowe sardynki w puszce, noworodek kojarzy ograniczenie ruchów jako pozycję pożądaną, bo bezpieczną. Ma ona ułatwiać zasypianie, a przy wybudzeniu ograniczać potencjalne zabawy i skłonić maluszka do ponownego zaśnięcia. I faktycznie, efekty bywają zdumiewające – dzieci wybudzające się normalnie po pół godzinie snu, po zawinięciu potrafią przespać w spokoju bite trzy godziny. Trudno się dziwić wiecznie niewyspanym mamom, że nie chcą rezygnować z takiego komfortu.
Zwolennicy owijania niemowląt w kocyk, rożek czy becik wskazują przede wszystkim na bezpieczeństwo i komfort utulonego do maksimum maluszka. Ale naukowcy wskazują na jeszcze kilka korzyści. Przede wszystkim, w dobie traumatyzującego strachu przed nagłą śmiercią łóżeczkową, becik jest rozwiązaniem, które zmusza do spania na plecach i nie pozwala się dziecku przetoczyć. A to właśnie sen na brzuszku wskazywany jest jako jeden z poważniejszych czynników ryzyka SIDS.
Ponadto, w okresie pierwszych czterech miesięcy niemowlęta mają tendencję do wybudzania się wskutek odruchu Moro. Jest to klasyczny refleks neurologiczny związany z poczuciem braku podparcia, gdy maluch nagle rozkłada szeroko rączki do boku, ponownie je przyciąga i zwykle zaczyna płakać. Odruch ten pojawia się czasem samoczynnie we śnie i może powodować pobudkę, podczas gdy ciasne owinięcie tułowia skutecznie mu zapobiega.
Wreszcie, dowiedziono również, że niemowlęta wpadające w długie, niepohamowane ataki płaczu, szybko się uspokajają po zawinięciu. Niestety, efekt ten utrzymuje się jedynie przez kilka dni po wprowadzeniu zawijania, a potem przestaje działać.
Analiza faktycznego wpływu wykorzystania rożków i becików na komfort, zdrowie i rozwój dzieci przyniosła sporo niespodziewanych rezultatów. Okazuje się bowiem, że negatywne skutki są znaczące i w racjonalnym rachunku wydają się wręcz przewyższać potencjalne korzyści.
Przede wszystkim zawijanym dzieciom grozi przegrzanie, które jest równie istotnym czynnikiem ryzyka wystąpienia nagłej śmierci łóżeczkowej jak spanie na brzuszku. Nikt nie śpi bowiem w jaskini czy nieogrzewanej lepiance, a nawet w zalecanej, chłodniejszej temperaturze w sypialni na poziomi ok. 16 stopni C, pielucha, śpiochy i becik to już niepotrzebnie gruba warstwa izolacyjna. Poza uduszeniem przegrzanie grozi zaś także wysypkami na skórze, odparzeniami oraz późniejszą wrażliwością na chłód, która jest dokładnym przeciwieństwem sprzyjającego zdrowiu hartowania. W jednym ze studiów wykazano wręcz, że zawijane dzieci częściej cierpią na infekcje dróg oddechowych, w tym zapalenie płuc.
Niekorzystnie zawijanie prezentuje się również w kontekście zdrowia stawów biodrowych. Jako prewencję dysplazji stawu biodrowego sugeruje się bowiem zachęcanie dziecka do utrzymywania nóżek szeroko rozłożonych, czemu sprzyja pielucha. W zawiniętej pozycji kokonu natychmiast nogi są zazwyczaj wyciągnięte prosto w dół, a nierzadko i dociśnięte do siebie.
Istnieje wiele studiów naukowych potwierdzających dziś z dużą pewnością, że zawijanie, zwłaszcza ciasne, faktycznie przyczynia się do problemów ze stawami biodrowymi i może powodować dysplazję. Warto podkreślić, że niezawinięte dziecko będzie rozkosznie spało z wyciągniętymi do boków rączkami i zgiętymi nóżkami, otwartymi w biodrach – tak jak życzą sobie tego ortopedzi.
Niejednoznaczne są natomiast studia dotyczące potencjalnego wpływu zawijania na rozwój motoryczny dzieci. Podczas gdy niektóre nie wykazują żadnych negatywnych skutków, inne sugerują, że zawijane regularnie dzieci później zaczynają raczkować i chodzić.
Rodzicom wierzącym w dobroczynność becików i rożków zaleca się racjonalne ich wykorzystanie. Przede wszystkim warto wybierać rożki z lekkich materiałów, np. muślinu czy cienkiej warstwy bawełny, a niemowlę ubierać w cienkie body. Poza tym sama technika zawijania powinna być nieprzypadkowa – podczas gdy rączki można unieruchomić bez większej szkody, na nogi trzeba pozostawić znacznie więcej miejsca. Ograniczajmy również czas przebywania w rożku – nie każda drzemka go wymaga!
Niezdecydowanym stanowczo należy polecić rezygnację z becików i podobnych otulaczy na rzecz lekkiego kocyka do przykrycia. Matce Naturze warto zaufać, a i psychologiczny aspekt nie jest bez znaczenia – mama powinna wszak być jak najbliżej swego dziecka, idealny jest wręcz kontakt skóry ze skórą, a dodatkowe warstwy tkaniny są jedynie przeszkodą!
Tagi: becik, owijacz, rożek, sen niemowlęcia, sids, zawijanie niemowląt
Dodaj komentarz