Ciężarne często słyszą, jak zmieni się ich życie po porodzie. Nieprzespane noce, brak czasu na make-up, rozstępy i pokąsane brodawki… To jednak wszystko nic w porównaniu z obezwładniającym strachem, który nigdy się kończy.
Jest całkiem możliwe, że gdyby zliczyć sekundy wszystkich emocji przeżywanych przez matkę, to strach wygra bezkonkurencyjnie. Czasem będziesz szczęśliwa, czasem dumna, czasem rozczulona, smutna czy zniecierpliwiona. Bać się będziesz jednak nawykowo…
Życie z niemowlakiem to thriller w 365 odcinkach. Czemu ma takie dziwne plamy na skórze, czy to jakaś choroba? Znowu zimno na dworze, pewnie się przeziębi. Czy ten kolor kupki nie jest podejrzany? A co, jak obudzi się w nocy, połknie guzik, obliże buta w przedpokoju? Z jednej strony mały, bezbronny bobas; z drugiej, świat pełen pułapek, bakterii i przeciągów. A to żyjemy w czasach, gdy oknem nie zakrada się już koklusz, polio czy ospa prawdziwa…
Jak to przeżyć? Na tyle spokojnie, na ile się da. Owszem, wszystkie niemowlęta dają rodzicom powody do niepokoju. Jak nie kaszlą, to nie chcą wodzić wzrokiem za misiem. Ich skóra zawsze może być zbyt sina, a apetyt zbyt mały. I paradoksalnie to jest właśnie normalne.
Roczne dziecko wydaje się być nieco trwalszym dobrem. Przede wszystkim przyzwyczailiście się już do katarów, wysypek i rosnących zębów. Ba, potraficie machnąć ręką na lekko podwyższoną temperaturę czy jedną luźną kupkę. I właśnie wtedy, gdy wydaje się, że życie robi się spokojniejsze, w malucha wstępuje diabeł wcielony.
Krótkie, tłuste nóżki potrafią nagle wdrapać się na regał, zahaczając po drodze o kabel pod napięciem. Próby wstania, tak mile widziane, kończą się lądowaniem dokładnie na kancie stołowej nogi. A najgorsze przyjdzie, gdy zobaczysz swoją pociechę biegnącą jak mały czołg po bardzo nierównym chodniku, bez kasku i ochraniaczy na zęby.
Niestety, guzy, sińce, skaleczenia będą. Będzie płacz. Bo tak się człowiek uczy. Dla pocieszenia dodajmy, że małe dzieci naprawdę są jakby z gumy i triki kaskaderskie, które im uchodzą płazem, zasługują na Oscara. Spróbuj przekonać samą siebie, że te wszystkie upadki dziś to najlepsza ochrona na przyszłość, gdy pociecha zacznie już samodzielnie wsiadać do autobusu czy uprawiać wyczynowe sporty.
Gdy tylko zaakceptujesz, że pociecha rozumie podstawy grawitacji i potrafi trafić prosto w drzwi, poślesz ją z ochotą do przedszkola. Tam okaże się jednak, że największe zagrożenie widać tylko pod mikroskopem. Infekcje wieku przedszkolnego okazują się największą torturą wieku rodzicielskiego. I znowu gorączka. Znowu katar, który naciekł do ucha i kolejny antybiotyk, którego nie należy przecież brać, żeby znowu nie być chorym. Zaczniesz bać się jak ognia innych trzylatków z gilem pod nosem, sklepowych koszyków i kaszlących babć. A gdy tylko pojawi się wysypka, spędzisz bezsenną noc na studiowaniu skórnych wykwitów, które raz zobaczone, nigdy nie dadzą spokoju.
Strach popycha rodziców do działania, które nie zawsze jest lepsze niż nicnierobienie. Kupujemy hurtowo witaminy, szczepimy na wszystko, co można, dezynfekujemy, chuchamy i dmuchamy. A maluch i tak choruje, bo tak dzieci robią. A nawet powinny. Aby przejść przez życie jako relatywnie zdrowy człowiek, trzeba najpierw poprać się z setkami wirusów i rozwinąć magiczną broń, którą nazywamy odpornością. Jeśli chcesz jej pomóc, weź codziennie, niezależnie od pogody, pociechę na spacer i przebiegnijcie się kawałek. A potem pozwól mu stoczyć swoje boje.
Bonusem dla strachliwych mam są „dziwne objawy”. Ono jest dziwnie zmęczone. Dziwnie oddycha. Ma dziwne plamy. Może to leukemia albo meningokokowe zapalenie mózgu? Może jego życie jest w zagrożeniu? Owszem, czarne scenariusze się zdarzają, ale bardzo rzadko. W 99% przypadków to po prostu kolejny wirus albo skok rozwojowy, który drenuje energię. Daj dziecku trochę czasu i spokoju, sobie też.
Mogłoby się wydawać, że tyle strachu na jedną matkę wystarczy. A jednak nie. Wejście w kolektyw rówieśniczy zbudzi nowe demony. Będziesz się bała, że koledzy się będą śmiać z powodu odstających uszu. Może pociecha da się stłamsić silniejszymi? Może będzie skutecznie prowokowana? Może nie znajdzie sobie przyjaciela, a jak znajdzie, to prędzej czy później dozna rozczarowania?
O dziwo, te socjalne komplikacje kilkulatków rodzice przeżywają często bardziej niż dzieci. Ze strachu niepotrzebnie ingerują w strefę, którą powinno się przecież pozostawić naturze. Nauczyć się relacji z rówieśnikami można tylko przez praktykę i owszem, pod drodze zawsze zdarzy się skrzywdzone ego, utarty noc czy pęknięte serce. Zamiast się bać, wspieraj.
Nie jest. Nigdy. Gdy Twoja pociecha nie będzie już łapać przerażających infekcji i nauczy się współżyć z ludźmi, zacznie wybywać z domu. Na wycieczki, imprezy, nie wiadomo gdzie. Będziesz wówczas modlić się o niemowlę, które wyjadło psu granule z miski. Każdą minutę spóźnienia łatwo rozwiniesz w scenariusz filmu z Liamem Neesonem. Bo wiesz dobrze z internetu, że świat roi się od morderców, pedofilów, handlarzy narkotyków czy członków sekty.
I tak będzie zawsze, aż pewnego dnia uświadomisz sobie, że Twoje dziecko jest dojrzałe, dorosłe i obawia się o Twoje zdrowie i bezpieczeństwo.
Tagi: macierzyństwo, obawy, strach
Dodaj komentarz