Mimo że ciąża jest zjawiskiem tak naturalnym i właściwym dla ssaków, widok kobiet z brzuszkiem naturalnie przyciąga uwagę…. i komentarze. Te ostatnie bywają zupełnie niepotrzebne.
Każdy, kto był kiedyś w ciąży, wie, że jest to okres szczególny i wyjątkowy, ale przede wszystkim intymny. I choć mało która przyszła mama zaprotestuje, jeśli dobrze wychowany nieznajomy ustąpi jej miejsca w autobusie czy kolejce do kasy, większości nie podobają się opinie „obcych” – nawet, jeśli to teściowa, ciotka czy życzliwa kuzynka. Tym bardziej, że ludzie potrafią być bardzo niewrażliwi i bezmyślni.
„Ooooo, jesteś w ciąży?” – to bardzo spostrzegawcze pytanie, na które da się jeszcze zareagować ze stoickim spokojem, któremu hormony ciążowe ogólnie nie sprzyjają. Niestety, na tym rzadko kończy się przesłuchanie, które śmieją fundować nam 20 lat niewidziane koleżanki czy sąsiadki z klatki schodowej. Który to tydzień? Czy to bliźnięta? Czy masz żylaki? Jak długo się staraliście o dziecko? Czy to wpadka? Czy jest z in vitro? Kto jest ojcem? Nie jest normalnym zadawać tyle osobistych pytań osobie niebędącej w ciąży, ale brzuch wydaje się uzasadniać wszelką wścibskość. I co ma na to odpowiedzieć kobieta w stanie brzemiennym, która po prostu może nie mieć ochoty na rozmowę? „Odczep się”?
Na dociekliwych pytaniach dręczenia ciężarnych się jednak nie kończą. Większość ludzi czuje bowiem automatycznie chęć podzielenia się swoimi doświadczeniami, nawet, jeśli dotyczą one córki, żony czy sąsiadki. Bo ktoś urodził właśnie zdrowe 4-kilowe dziecko i to w 2 godziny, z uśmiechem na ustach. Czy powinnaś zazdrościć? Inna kobieta poroniła, jeszcze inną musieli operować kilka godzin z powodu komplikacji poporodowych. Tak żebyś nie czuła się zbyt pewnie czy spokojnie. A jeszcze ktoś inny schudnął po wydaniu na świat potomka w 2 tygodnie, wprost do rozmiaru 38. Masz więc motywację!
O czym można jeszcze usłyszeć? O tym, jak strasznie bolesny był poród rozmówczyni, najgorszy w życiu. O wszelkich możliwych pęknięciach i ich drastycznych konsekwencjach zdrowotnych. O chorobach noworodków i niespodziewanych wadach wrodzonych. O błędach lekarskich i koszmarnych pierwszych nocach. O zrostach, braku laktacji, depresji poporodowej.
Pytanie po co? Warto uświadomić sobie, że ciężarną interesuje przede wszystkim jej własne dziecko, jej samopoczucie, ciśnienie krwi czy plan porodu i nie potrzebuje, a czasem wręcz nie chce słuchać o cudzych wzorowych porodach i mrożących krew w żyłach komplikacjach. Są to wiadomości niepotrzebne i deprymujące, rodzące niepokój, obawy, czasem nawet kompleksy.
Dobre rady są specjalnością starszego pokolenia, ale nie wyłącznie. I każdy wydaje się mieć niekontrolowaną potrzebę dawania ich ciężarnym. A pole do popisu jest praktycznie nieograniczone. W efekcie można na ulicy usłyszeć rekomendację masowania sromu oliwą z oliwek i picia wody z siemieniem lnianym na zaparcia i hemoroidy. Można się dowiedzieć co koniecznie musisz jeść i pić, żeby urodzić zdrowo i w terminie oraz czego pod żadnym pozorem ci robić nie wolno. Usłyszysz też dobre i złe rzeczy o szpitalach, doktorach, pielęgniarkach…
Cały problem polega na tym, że nieproszone rady zwykle są niemile widziane, a stają jeszcze większą kością w gardle, gdy ciałem kobiety zarządzają bóle, wahania nastrojów, wątpliwości i obawy. Do dobrego tonu więc należałoby poczekać, aż ciężarna sama poprosi o radę. I nawet, jeśli kogoś bulwersuje kobieta z widocznym brzuszkiem popijająca wino w restauracji czy paląca papierosa, dobre maniery nakazują, aby swe opinie zachował dla siebie.
Najgorzej chyba odbierane są osobiste osądy wydawane bez taktu i wrażliwości. „Z takim strasznym trądzikiem, to na pewno będzie chłopiec!” albo „Będziesz miała dziewczynkę, bo mówi się, że odbierają one mamie urodę”. Kobieta czekająca na dziecko naprawdę widzi się lustrze w co rano i lepiej niż ktokolwiek inny zdaje sobie sprawę z fizycznych zmian. Głośne ocenianie stanu jej cery, żył, włosów czy nadwagi jest niegrzeczne i nie powinno mieć miejsca, choćby przez wzgląd na dobre samopoczucie przyszłej mamy. Jeśli komentować, to więc tylko pozytywnie!
Z badań prowadzonych przez różne portale i agencje wynika, że towarzyskie uciążliwości w okresie oczekiwania na dziecko dotyczą bardzo szerokiego spektrum i obejmują m.in. nałogowe dotykanie brzucha przez osoby postronne i bez pytania o zgodę. Poza tym przyszłe mamy skarżą się na:
Nic z powyższych nie pomaga. Są to puste konserwacje prowadzone z egoistycznych pobudek bez wzięcia pod uwagę samopoczucia ciężarnej. Czy z tego płynie wniosek, że do przyszłych mam należy się wcale nie odzywać? Wręcz przeciwnie. Skupmy się jednak na pozdrowieniach, szczerych komplementach, propozycjach pomocy, słowach otuchy, a przede wszystkim… słuchaniu. Ciężarna, gdy będzie miała ochotę, sama bowiem zwierzy się ze swoich obaw, wątpliwości, problemów. A jeśli nie będzie miała ochoty na zwierzenia, to najzdrowiej jest, kolokwialnie mówiąc, dać jej święty spokój!
Tagi: dobre rady, skłonność do irytacji
Dodaj komentarz