Wirusy, bakterie, alergie, szczepionki, witaminy, woda, pieluszki, nosidełka – na każdy temat można dziś znaleźć setki, jak nie tysiące artykułów, które mają edukować rodziców. W rzeczywistości mogą zaś ogłupiać i stresować.
Rynek produktów skierowanych do noworodków i niemowląt rośnie z każdym rokiem. W każdym kolejnym pokoleniu pojawiają się bowiem nowe „odkrycia”, zalecenia pediatrów, wynalazki z pogranicza medycyny, żywienia, edukacji. To uświadamianie jest oczywiście potrzebne, bo wciąż spotykamy się z rażącymi przypadkami zaniedbań rodzicielskich, choćby w aspekcie palenia papierosów, konsumpcji alkoholu czy syndromu nagłej śmierci łóżeczkowej. Ale czy da się żyć spełniając wszystkie zalecenia?
Dezynfekujcie butelki, smoczki, zabawki i podłogi, bo w otoczeniu czają się groźne bakterie. Nadmiar czystości prowadzi jednak do rozwoju alergii. Do 6 miesiąca życia dziecko powinno pić tylko mleko matki. Badania pokazują wszak, że po skończeniu czwartego miesiąca życia dobrze jest do diety wprowadzić gluten. Wieczorna kąpiel to doskonały rytuał pozwalający niemowlęciu odróżnić dzień od nocy i przygotować się na sen. Ale codzienne kąpanie niepotrzebnie wysusza skórę. Maluchy do prawidłowego rozwoju potrzebują witaminy D, którą skóra produkuje dzięki promieniom słonecznym UVB, ale wystawianie dziecka na słońce bez filtra jest przecież bardzo niebezpieczne dla skóry. Z drugiej strony, w filtrach słonecznych są toksyny, które wywołują raka skóry…
Takich przykładów można mnożyć dziesiątki. Jeden naukowiec kontra drugi. Pediatra kontra dietetyk. Książka kontra blog słynnej mamy. Artykuł w gazecie kontra babcine rady. Nigdy jeszcze wychowanie dzieci nie było tak trudne. Bo o każdej z tych kontrowersyjnych kwestii muszą rozstrzygnąć mama z tatą, a to wiąże się nie tylko z powzięciem odpowiedzialności, ale także znalezieniem kompromisu między sobą.
Robi dla dziecka to, co najlepsze. Dba o nie i zaspokaja jego potrzeby. Chroni je i uczy. To wszystko brzmi pięknie, ale wszystko, jak zwykle, rozbija się o szczegóły. Czy lepiej chuchać na zimne i zapobiegać kontuzjom i chorobom, czy dać się maluszkowi sparzyć i przeziębić, żeby wzmocnić jego system odpornościowy i wiedzę o świecie? Jakby wewnętrznych rozterek było mamie mało, dołączają się głosy otoczenia. Taka wykształcona i dajesz się omamić szczepieniom? Robisz kaszkę na wodzie z kranu? Śpisz z dzieckiem w jednym łóżku?!
Bo każdy jest mądry i każdy potrafi w pięć minut ocenić twoje rodzicielskie niedostatki krytykując – bądź otwarcie, bądź w duchu, ale dając ci do zrozumienia. I może być tak, że w całym tym szumie informacyjnym, przy ogólnym zmęczeniu i codziennych troskach macierzyństwa, jedna czy druga opinia „życzliwego” będą przysłowiowym gwoździem do trumny. Kompleksy, kłótnie małżeńskie, ataki paniki czy rozdrażnienia, a nawet depresje nie biorą się z niczego.
Tego pytania prawdopodobnie nie trzeba zadawać matkom, które wychowały czwórkę czy piątkę dzieci. Bo przy licznym potomstwie pokory do nadmiaru informacji i dobrych rad uczy już sam czas i możliwości fizyczne. Jak mówi znany dowcip, gdy pierwsze dziecko wyje psu jedzenie z miski, jedziemy na pogotowie. Gdy drugie zrobi to samo, wypłukujemy mu buzię i mówimy „fuj, fuj”. Przy trzecim zastanawiamy się tylko, czy warto jeszcze przygotowywać kolację…
Wracając jednak do sedna problemu, nie trzeba wcale stawać się ofiarą chaosu informacyjnego. Wystarczy tak naprawdę zrobić sobie w głowie porządek i zaakceptować kilka faktów:
Szaleństwo i rozterki, nieustanne obawy i wyrzuty sumienia naprawdę szkodzą rodzicom i ich dzieciom. Bardziej niż arsen w ryżu czy bakteria na smoczku.
Tagi: informacje, młodzi rodzice, rodzicielstwo, wiedza
Dodaj komentarz