Temat szczepienia wśród młodych mam to przysłowiowy kij w mrowisko. I choć można wierzyć w matczyną intuicję, warto znać i rozumieć fakty naukowe. Decyzja o szczepieniu czy nieszczepieniu dziecka pociąga bowiem za sobą bardzo znaczące konsekwencje…
Za ojca szczepionek uważa się Edwarda Jennera, który w 1796 roku wstrzyknął 13-letniemu chłopcu wirusa krowiej ospy, tzw. krowianki, i dowiódł ponad wszelką wątpliwość, że chłopiec dzięki zastrzykowi stał się odporny na ludzką ospę prawdziwą. Choroba ta nękała ludzkość przez ponad 3 tysiące lat, pozostawiając po sobie miliony trupów – każdy trzeci chory bowiem umierał. Wprowadzenie masowych szczepień w XIX i XX wieku spowodowało, że w 1979 r. czarna ospa na dobre zniknęła z powierzchni Ziemi. I to jest fakt naukowy.
Według Światowej Organizacji Zdrowia tylko czysta woda jest czynnikiem o ważniejszym znaczeniu w zakresie prewencji chorób zakaźnych. Wspomniany wyżej przykład ospy powinien mówić sam za siebie. Dzięki szczepieniom udało się już także wyeliminować wirus polio typu 2 oraz znacząco ograniczyć typy 1 i 3. A przypomnijmy, że polio to choroba, która może powodować paraliż, zapalenie mózgu oraz śmierć. Szeroko zakrojona skala obowiązkowej immunizacji doprowadziła również do całkowitego wyeliminowania odry, świnki i różyczki w Finlandii – wszystkie te choroby wieku dziecięcego mogą, choć nie muszą, wywoływać bardzo poważne komplikacje zdrowotne. Zdaniem naukowców, którzy patrzą na fakty i na liczby, szczepionki w dzisiejszych czasach zapobiegają 6 milionom zgonów rocznie! I choć zdarzają, że przypadki, że człowiek zaszczepiony mimo wszystko zostanie zainfekowany danym wirusem czy bakterią, przebieg choroby w takim przypadku jest zawsze lżejszy i krótszy, a powikłania niezwykle rzadkie.
Nikt nie wie, że urodziło mu się dziecko autystyczne. Pierwsze symptomy tego neurologicznego syndromu dają się bowiem zauważyć dopiero ok. 6 miesiąca życia, ale ogromna większość dzieci jest diagnozowana dopiero ok. 2 roku życia, czyli po otrzymaniu żywej szczepionki MMR (na odrę, świnkę i różyczkę). Reakcje na tą szczepionkę są często wyraźne (zaczerwienienie, obrzęk, gorączka i wysypka) i stąd w rodzicach rodzi się poczucie, że dziecku szczepienie szkodzi. Kropki łatwo połączyć i związek między autyzmem a szczepionką MMR płynie w świat jako złowieszcza legenda. I choć wierzą w nią miliony, nie ma do dziś żadnego naukowego dowodu potwierdzającego, że jakakolwiek szczepionka powoduje autyzm. Wręcz przeciwnie, o kłopotliwym schorzeniu neurologicznym wiemy coraz więcej i autyzm wyraźnie skorelowany jest z genetyką, zaawansowanym wiekiem rodziców, komplikacjami ciążowymi, przedwczesnym porodem i niską wagą urodzeniową.
Drugim najpoważniejszym zarzutem przeciw szczepionkom jest ich rzekoma toksyczność. I owszem, szczepionki to nie witaminy ani probiotyki, ale złożone preparaty, które mają zapobiegać chorobom (aby nie trzeba było ich potem leczyć). Prawdą jest również to, że w szczepionkach zawarty jest często konserwant o nazwie tiomersal, który zawiera w sobie szkodliwą co do zasady rtęć. Arsen jest jednak również szkodliwy dla zdrowia (rakotwórczy), ale w naturalnej postaci występuje w organizmie, bowiem kluczem do wszystkiego jest słowo „ilość”. Ilość tiomersalu w jednej dawce szczepionki nie przekracza tymczasem w żaden sposób dozwolonego poziomu rtęci, a co więcej, puszka tuńczyka ma tej rtęci znaczni więcej! Żadne szczepionki nie zawierają tymczasem naprawdę toksycznej metylortęci znanej z dawnych termometrów.
Podobnie sprawa ma się z aluminium, jednym z najpowszechniejszych pierwiastków na Ziemi. Jego dozwolona, bezpieczna dla zdrowia dawka wynosi 1 mg / 1 kg masy ciała / 1 dobę. Jedna dawka szczepionki ma tymczasem maksymalnie 1,25 mg, najczęściej zaś 0,5 mg. W tabliczce czekolady jest za to aż 5 mg glinu!
Nieprawdziwe informacje i wyolbrzymione strachy są powodem, że coraz więcej rodziców decyduje się nie szczepić dzieci. Jest to swojego rodzaju paradoks naszych czasów, bowiem nasze prapraprababki oddałyby wszystko, aby móc uodpornić swoje dzieci na takie choroby jak krztusiec, błonica, polio czy pałeczka hemofilna (Hib). Jak w zaklętym kole pojawiają się już nawet głosy: „nie szczepiłem swoich dzieci, a są zupełnie zdrowe!”.
Owszem są i będą zdrowe, tak długo jak współczynnik pokrycia szczepionkowego będzie utrzymywać się na wysokim poziomie. Mówiąc językiem bardziej laickim, aby wyeliminować pojawianie się jakiejś choroby zakaźnej 95% populacji musi być na nią zaszczepione; im ten wskaźnik niższy, tym większe zagrożenie. A rosnące ryzyko potwierdzają również fakty – równolegle z rozwojem ruchu antyszczepionkowego pojawiła się znowu w Europie odra oraz krztusiec, a lekarze mówią o niepokojącym wzroście zachorowań. Szczepienie to bowiem nie tylko ochrona własnego dziecka, ale także ogółu – w każdym społeczeństwie są dzieci i dorośli, którzy nie mogą być szczepieni ze względu na inne schorzenia, np. choroby nowotworowe i tylko szczepiąc zdrowe dzieci zapewniamy im ochronę. Wreszcie, pamiętajmy też, że wirusy i bakterie są sprytne i im więcej damy im pola do rozwoju, nie szczepiąc, tym bardziej będą się doskonalić i mutować.
To pytanie, na które najtrudniej znaleźć racjonalną odpowiedź. Poniekąd odpowiada na nią prawo stanowione na bazie opracowań naukowych – są szczepionki obowiązkowe, z którymi naprawdę nie warto walczyć i są te opcjonalne, które powinno się rozważyć.
Pośród nieobowiązkowych szczepień zalecanych przez lekarzy znajdują się szczepionki przeciw rotawirusom, meningokokom, wirusowemu zapaleniu wątroby typu A oraz ospie wietrznej. Z tych schorzeń najgroźniejsza dla zdrowia i życia dziecka jest na pewno choroba meningokokowa, która nie tylko potrafi uśmiercić maluszka w ciągu kilkunastu godzin, ale wciąż bywa nieprawidłowo diagnozowana. Prawdopodobnie najmniej można się z kolei bać rotawirusów powodujących grypę żołądkową i biegunkę – zdrowe niemowlę przy odpowiednim poziomie pojenia powinno z takim wirusem poradzić sobie bez problemów.
Dość duże kontrowersje wywołuje również szczepionka przeciw wirusowi brodawczaka ludzkiego (HPV), którą zaleca się dziewczynkom przed ukończeniem 9 roku życia. Wspomniany wirus odpowiada za ok. 70% wszystkich przypadków raka szyjki macicy, a zdaniem ekspertów zaszczepienie przed rozpoczęciem współżycia seksualnego to najlepsza ochrona dla kobiety. Niestety, w mediach pojawiają się również niepotwierdzone naukowo doniesienia o komplikacjach poszczepiennych obejmujących zaburzenia rytmu serca oraz zespoły bólowe.
Jak widać z powyższego przykładu, nie każde szczepienie można podać dziecku z czystym sumieniem, tym bardziej, że medycyna wciąż się rozwija, a historii o zbyt późnym odkryciu szkodliwości niektórych leków znamy dziesiątki. Ostateczna decyzja o szczepieniach zalecanych powinna być więc cierpliwie wypracowana między lekarzem pediatrą a rodzicami. Jeśli chodzi o szczepienia obowiązkowe – tutaj przewagę mają jednak wspomniane wyżej fakty naukowe.
Tagi: profilaktyka, szczepienia, szczepionki
Dodaj komentarz