Mroźna pogoda daje się we znaki nawet dorosłym. A co dopiero mówić o małym człowieczku, którego skóra nie wytwarza jeszcze ochronnej warstwy łoju, a leżenie w wózku uniemożliwia zagrzanie się przez ruch?
Mimo wszystko zima nie jest pretekstem do rezygnacji ze spacerów z niemowlakiem. Wręcz przeciwnie! Przesiadywanie całymi dniami w ogrzewanych, słabo wentylowanych pomieszczeniach może gorzej odbić się na zdrowiu maluszka niż przebywanie na mrozie. Bo organizm potrzebuje świeżego powietrza, a konieczność adaptacji do niższej temperatury jest najlepszym z możliwych treningiem systemu odpornościowego. Zimowe spacery są więc częścią hartującej rutyny, o której pozytywnym działaniu przekonały się już tysiące rodziców – tzw. „zimny wychów” sprzyja ograniczaniu infekcji wieku dziecięcego!
Poza tym zimowy spacer to także doskonała aktywność dla mamy, która również potrzebuje świeżego powietrza, a nade wszystko zaś ruchu. Jeśli więc podejdziesz do sprawy odpowiedzialnie, nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby nie wyjść z domu nawet w trakcie niepogody.
Mimo wspomnianych wyżej zalet zimowej rekreacji z niemowlęciem są sytuacje, kiedy mimo wszystko lepiej zostać w domu. Dzieci do lat dwóch są bowiem szczególnie zagrożone hipotermią, czyli wyziębieniem organizmu, które może prowadzić do ospałości, płytkiego oddechu, a nawet utraty nieprzytomności. Trudno się dziwić, że pediatrzy wolą chuchać na zimne i mamom niemowląt do 6 miesiąca życia zalecają raczej przesadną ostrożność niż ryzyko. Nie ma jednak oficjalnego limitu temperaturowego – jedni doktorzy zalecają pozostanie w domu już gdy na dworze jest mniej niż -5 stopni C; inni dopuszczają spacery nawet do -15 stopni C. Naturalnie, dobrze jest kierować się własną intuicją i dodatkowymi czynnikami takimi jak siła wiatru czy stopień zachmurzenia – mogą one wpływać na odczuwalną temperaturę.
Poza tym nie należy brać na zimowy spacer niemowląt, które są przeziębione – szczególnie z kaszlem. Katar może się co prawda poprawiać na dworze, bo chłód obkurcza śluzówkę, ale ten eksperyment można przeprowadzać jedynie, kiedy temperatura powietrza nie spada dużo poniżej zera. W przeciwnym przypadku maluszek z zatkanym noskiem ma skłonność do oddychania buzią i może przeziębić sobie gardło lub nawet oskrzela.
Szczególne obostrzenia obowiązują też mamy wcześniaków, którym przez pierwsze 2, a czasem nawet 3 miesiące nie zaleca się wychodzenia z domu, jeśli na zewnątrz panują chłody. Niektórzy pediatrzy gotowość do wyjścia na dwór określają według masy ciała, która musi przekraczać 3 kilogramy, a i wówczas mróz nie powinien być większy niż -5 stopni C.
Drugim najpoważniejszym obok hipotermii zagrożeniem dla niemowlęcia w okresie zimowym są odmrożenia. Nam dorosłym kojarzą się one z lepieniem bałwana gołymi rękami, ale maluszkowi do wieku 6 miesięcy wystarczy o wiele mniej do nieszczęścia. Już odsłonięte na mrozie paluszki czy policzki mogą przy odpowiedniej wilgotności przemarznąć. Dlatego niemowlę należy przed wyjściem z domu jak najdokładniej okryć ubraniami, a odsłonięte części ciała – czyli twarz – nasmarować kremem ochronnym. Wybór kosmetyków w tej kategorii jest dość obszerny, ale przy kupnie warto kierować się zasadą hipoalergiczności, minimalnie krótkiej listy składników oraz obecnością skutecznych substancji nawilżających – gliceryny, mocznika, a także olejów roślinnych.
Nie warto też lekceważyć zimowego słońca – eksponując twarz niemowlęcia na promienie słoneczne, owszem, dostarczamy mu ważnej witaminy D, ale jednocześnie ryzykujemy poparzenie delikatnej skóry. Jeśli więc dziecko będzie wystawione na słońce, jego buzię należy przed wyjściem z domu posmarować kosmetykiem z filtrem UV – do 6 miesiąca życia wybieramy przy tym raczej preparaty oparte na tlenku cynku i dwutlenku tytanu niż filtry chemiczne.
Odmrożenia u małych dzieci pojawiają się jednak szybciej i częściej, niż większość rodziców przypuszcza. Można je rozpoznać po zmianie odcienia skóry – na białą lub szaro-żółtą – i wyjątkowo zimnym odczuciu na skórze. U niemowląt odmrożenia najczęściej dotyczą przy tym skóry twarzy, uszu i paluszków – także u nóg, nawet jeśli są okryte! Gdy zaobserwujemy podobne zmiany, należy jak najszybciej ogrzać dotknięty obszar ciepłem swojej skóry i skontaktować się z lekarzem. W domu można także przykładać do odmrożonych partii skóry ręcznik namoczony w ciepłej, ale nie gorącej wodzie i czekać, aż skóra powróci do swojej normalnej barwy.
Współczesne mamy mają raczej tendencję do nadmiernego ubierania dzieci niż ich wychładzania. Często, zanim jeszcze temperatura obniży się do 0 stopni C na ulicach widać już wózki wypełnione futrzanymi śpiworkami. Nie jest to wcale jednak chuchanie na zimne, ale przesada, która może prowadzić do przegrzania dziecka. Kożuszki zostawmy więc na mrozy! Ogólna zasada mówi natomiast, aby niemowlę przed wyjściem na zimowy spacer ubrać w kilka cienkich warstw – o jedną więcej niż ma na sobie dorosły. Takie ubieranie na cebulkę nie tylko gwarantuje komfort termiczny, ale ułatwia dopasowanie odzieży do zmieniających się warunków – np. gdy wjedziemy z wózkiem do sklepu. Rękawiczki oraz ciepłe skarpety to natomiast podstawa, aby chronić narażone na wyziębienie części kończyn.
Jeśli temperatury są dodatnie, dziecko wystarczy przykryć w wózku ciepłym kocem, np. polarowym; jeśli natomiast mróz jest trzaskający, lepiej zdecydować się na ciepły śpiwór.
O czym jeszcze warto pamiętać, wybierając się na spacer z niemowlakiem?
Dodaj komentarz