Wielu ludziom wydaje się, że urodzenie nieżywego dziecka to problem przeszłości, gdy nie było aparatów USG, badań prenatalnych i wyspecjalizowanych oddziałów położniczych. Niestety, statystyki są bezlitosne…
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia w 2015 roku na 1000 wszystkich porodów przypadało aż 18,4 martwych urodzeń. Naturalnie, są to dane globalne, obejmujące także mniej rozwinięte kraje Afryki czy Ameryki Południowej, a szczegółowe liczby wyraźnie wskazują, że problem dotyczy głównie społeczeństw ubogich i o średnich dochodach. Smutny jest w tym świetle fakt, że zdaniem ekspertów przynajmniej połowie tych zgonów można by zapobiec, bowiem następują bezpośrednio w ciągu akcji porodowej lub zaraz po wyjściu dziecka na świat.
Według danych cytowanych przez NIK a pozyskanych z Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia Polska oraz cała Europa leżą w strefie niskiego prawdopodobieństwa martwego urodzenia, o wskaźniku nieprzekraczającym 6 zgonów na 1000 porodów. W Polsce ten wskaźnik wynosi niewiele ponad 3, podobnie jak w Belgii, Francji czy na Węgrzech. Lepsza sytuacja panuje za to w Czechach, Niemczech, Szwecji, Norwegii oraz zwłaszcza Finlandii. Tym niemniej, wciąż ok. 1400 Polek rocznie rodzi martwe dzieci i jest to zawsze ogromna rodzinna tragedia, a przede wszystkim kolosalny cios dla kobiety. Sytuacji nie pomagają też aktualne warunki szpitalne, gdzie personel nie tylko nie pomaga tej szczególnej grupie rodzących, ale często wręcz powiększa ich cierpienia brakiem empatii i fachowości. Z raportu przygotowanego przez telewizję TVN24 wynika, że na oddziałach położniczych sprawa traktowana jest jako „wydalenie płodu”, a kobieta czasem nie ma nawet prawa dotknąć czy zobaczyć swego dziecka.
Ogromna większość tragicznych zakończeń ciąży dotyczy drugiego trymestru, kiedy w macicy pojawiają się nieprawidłowości prowadzące do zakończenia rozwoju i obumarcia płodu. Mowa tu najczęściej o zaburzeniach funkcjonowania łożyska (aż 2/3 wszystkich przypadków), łącznie z jego całkowitym lub częściowym oderwaniem się od ściany macicy. W efekcie ograniczeniu podlega dopływ składników odżywczych oraz tlenu, a dziecko przestaje się rozwijać i umiera. Jeśli ginekolog stwierdzi podczas rutynowego badania USG, że zaniknęła akcja serca, podejmowana jest decyzja o wywołaniu przedwczesnego porodu. Niestety, jest on równie bolesny fizycznie jak poród w prawidłowo przebiegającej ciąży, a pod względem psychicznym bywa prawdziwą traumą.
Zgon dziecka może być również związany z defektami genetycznymi, które uważane są za przyczynę nawet 10-20% wszystkich martwych urodzeń. Mowa tu nie tylko o anomaliach chromosomowych, które możliwe są do wykrycia w czasie testów prenatalnych, ale także o deformacjach spowodowanych np. czynnikami środowiskowymi, typu ekspozycja ciężarnej na szkodliwe substancje chemiczne.
Urodzenie martwego dziecka bywa też nierzadko efektem preeklampsji, czyli stanu przedrzucawkowego objawiającego się podwyższonym ciśnieniem tętniczym, obrzękami i białkomoczem. Nieleczona preeklampsja powoduje ograniczenie dopływu krwi do płodu i może prowadzić do jego obumarcia.
Ponadto winą za martwe urodzenia obarcza się również infekcje, m.in. toksoplazmozę, listeriozę, zakażenie paciorkowcem grupy B, a nawet grypę! I choć w rozwiniętych społeczeństwach w większości przypadków negatywnego zakończenia ciąży płód umiera jeszcze w macicy, zdarzają się też komplikacje okołoporodowe o fatalnych skutkach. Mowa tu o takich przypadkach jak zablokowanie w kanale rodnym prowadzące do uduszenia, wyślizgnięcie się pępowiny przed dzieckiem lub okręcenie przez nią szyi maluszka.
Żadnej przyszłej mamie nie da się powiedzieć z całą pewnością, że wszystko będzie dobrze. Istnieją jednak przesłanki wskazujące na zwiększone prawdopodobieństwa negatywnego zakończenia ciąży po 24 tygodniu. Tutaj niedobre wiadomości mamy dla starszych mam – wiek ponad 35 lat to czynnik obciążający, tak że w niektórych zachodnich szpitalach kobietom koło 40-tki wywołuje się poród już w 39 tygodniu. Także przenoszenie ciąży do 42 tygodnia niesie ze sobą złe rokowania. Ponadto z danych statystycznych wynika, że kobiety rodzące martwe dzieci częściej:
W bardziej optymistycznym duchu należy podkreślić, że wybory przyszłej mamy mają bardzo wielki wpływ na potencjalne zakończenie ciąży. I choć nie wszystko da się przewiedzieć, podstawowa prewencja przeciw martwym urodzeniom polega przede wszystkim na regularnym odwiedzaniu ginekologa i poddawaniu się wszystkim zalecanym badaniom. Ponadto, według niektórych źródeł, prowadzenie od 26 tygodnia ciąży dzienniczka ruchów dziecka może pozwolić mamie wyczuć podejrzany spadek aktywności płodu i jak najszybciej skonsultować się z lekarzem.
Poza tym bezwzględnie poleca się omijanie szerokim łukiem papierosów, alkoholu i narkotyków wszelkiej maści oraz unikanie spania na plecach. Przy każdym krwawieniu z dróg rodnych po 20 tygodniu ciąży, również należy bezzwłocznie zgłosić się do ginekologa. Dzisiejsza medycyna potrafi bowiem zapobiec bardzo wielu groźnym komplikacjom, ale trzeba dać jej ku temu należytą szansę!
Tagi: martwe urodzenia, obumarcie płodu
Dodaj komentarz