Botulizm jest chorobą stosunkowo rzadką, ale, niestety, dzieci do 1 roku życia są na nią szczególnie narażone.
Zasadniczo botulizm jest infekcją pokarmową, która może być fatalna w skutkach. Jej bezpośrednią przyczyną są toksyny produkowane przez bakterie Clostridium botulinum, inaczej zwane pałeczkami jadu kiełbasianego. Sama bakteria została wykryta w 1895 r. w domowej roboty szynce, którą poważnie zatruły się 34 osoby.
Sama toksyna Clostridium botulinum uważana jest za najbardziej zjadliwą na świecie – istnieją dość zatrważające szacunki mówiące, że niespełna pół kilograma mogłoby zlikwidować całą populację na świecie! U młodzieży i dorosłych do zakażania dochodzi, gdy człowiek skonsumuje pokarm, w którym wspomniane bakterie zdążyły się już namnożyć i wyprodukować śmiercionośną toksynę. Objawy obejmują paraliż mięśni twarzy, zaburzenia neurologiczne, zatwardzenie, a następnie problemy z oddychaniem. W 5-10% przypadków zatrucie kończy się śmiercią.
Botulizm niemowlęcy ma nieco inne podłoże niż u dorosłych i starszych dzieci i, niestety, jest obecnie najczęstszą formą botulizm na świecie. 90% wszystkich przypadków dotyczy maluszków do 6 miesiąca życia! Jak to możliwe, skoro nie konsumują one tradycyjnych pokarmów? Otóż w przypadku najmłodszych i najsłabszych organizmów wystarczy, że zarodniki bakterii jadu kiełbasianego dostaną się do układu pokarmowego. Jeśli uda im się skolonizować jelita, namnażają się tam i produkują toksynę wewnątrz organizmu. Kolonizacji sprzyja niedojrzałość układu trawiennego wszystkich niemowląt, a w szczególności zaburzenia mikroflory jelit spowodowane innymi infekcjami lub antybiotykoterapią.
Wyprodukowane przez bakterie Clostridium botulinum toksyny dość łatwo wnikają przez ściany jelit do krwioobiegu i rozsyłane są po całym organizmie maluszka. Następnie blokują wydzielanie acetylocholiny i powodują paraliż na stykach mięśniowo-nerwowych. Pierwszym symptomem, niestety, prawie nigdy nie sugerującym właściwej diagnozy, są zaparcia, nie tak znowu rzadkie, zwłaszcza u maluszków dokarmianych mlekiem modyfikowanym.
Do alarmujących objawów towarzyszących rzadkiemu wypróżnianiu się należy rosnąca letargiczność dziecka, osłabienie widoczne zwłaszcza przy płaczu i karmieniu, trudności w przełykaniu połączone ze ślinotokiem, a w końcu osłabienie mimiki twarzy i ograniczenie ruchów kończynami. W przypadku braku leczenia infekcja może również utrudnić dziecku oddychanie, co stwarza już zagrożenia dla życia. Dobra wiadomość jest taka, że w ciągu ostatnich 50 lat odsetek śmiertelnych przypadków botulizm wśród niemowląt spadł z 50% do 7%!
Diagnozę stawia się na podstawię symptomów, a jej ostatecznym potwierdzeniem jest posiew kału lub wymazu z odbytu. Szacuje się, że objawy infekcji rozwijają się ok. 3-30 dni po wniknięciu zarodników bakterii do organizmu.
Wbrew pozorom kiełbasy ani szynki wątpliwego pochodzenia nie mają żadnego związku z botulizmem niemowlęcym. Bakterie jadu kiełbasianego, a przynajmniej ich zarodniki, obecne mogą być wszędzie – w pyle, a nawet w powietrzu. Większości ludzi nie są w stanie w tej postaci wyrządzić żadnej szkody, ale niektóre niemowlęta wydają się mniej odporne – naukowcy wciąż jeszcze nie wiedzą definitywnie dlaczego.
Analizując znane przypadki botulizm u niemowląt można rodziców jednak uspokoić, bowiem na ogromną większość zachorowań składają się dwa scenariusze:
Jeśli chodzi o skażenie gleby, to bardzo wielu małych pacjentów ze stwierdzonym botulizmem żyło blisko miejsca budowy lub innych prac związanych z przekopywaniem dużych ilości ziemi. Wzniesione z wiatrem, niewidoczne dla oka zarodniki mogły tym sposobem dostać się do wózka czy nawet domu – przez otwarte okna.
Paradoksalnie, ów zdrowy miód, który świadomi rodzice podają swym dzieciom jak lepszą alternatywę dla cukru i naturalny antybiotyk, może niemowlętom wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Nie znamy dokładnie sposobu, w jaki zarodniki bakterii jadu kiełbasianego dostają się do miodu, ale podejrzewa się, że zbierające nektar pszczoły po prostu przypadkowo przenoszą je do ula. Pomimo udowodnionych odkażających właściwości miodu bakteriom Clostridium botulinum powodzi się w nim stosunkowo dobrze i w pełnej gotowości trafią na sklepowe półki. Bakterie można niby zlikwidować za pomocą wysokiej temperatury obróbki, ale akurat w przypadku miodu jest ona wysoce niewskazana.
Dzieciom powyżej 1 roku zjedzenie miodu zanieczyszczonego bakteriami jadu kiełbasianego nie powinno wyrządzić żadnej krzywdy, gdy nie zawiera on paraliżującej toksyny. Niestety, niemowlakom może wystarczyć błaha łyżeczka do osłodzenia kaszki. Stąd oficjalne zalecenie, aby maluchom do ukończonego 12 miesiąca życia nie podawać wcale miodu!
Na zakończenie, warto podkreślić, że botulizm jest chorobą całkowicie uleczalną, jeśli tylko zostanie odpowiednio szybko zdiagnozowany. Chorym w każdym wieku podaje się antytoksynę złożoną z przeciwciał zdolnych do zneutralizowania toksyny jadu kiełbasianego. Nie jest ona na stanie we wszystkich szpitalach, dlatego leczenie bywa nieco opóźnione. W niektórych przypadkach konieczne być może również wspomaganie oddychania za pomocą respiratora, na okres nawet do 8 tygodni, do całkowitego ustąpienia znamion paraliżu.
Źródła medyczne podają, że większość niemowląt chorych na botulizm zostaje wyleczona w 100% przez żadnych długoterminowych skutków dla zdrowia.
Tagi: choroba, niemowlę, toksyna botulinowa, zatrucia
Dodaj komentarz