Według raportów z 1946 r. żadne dziecko urodzone przed terminem o wadze mniejszej niż 1 kg nie miało szans na przeżycie. Na szczęście postęp medyczny w ratowaniu życia dzieci urodzonych przedwcześnie dokonał niemożliwego.
Przypomnijmy, że chociaż książkowa ciąża powinna trwać 40 tygodni, za normalny okres gestacji przyjmuje się przedział od 38 do 42 tygodni. Dzieci urodzone przed ukończeniem 37 tygodnia uważane są więc za wcześniaki. Samo wcześniactwo dzieli się przy tym na okres umiarkowanego (od 32 do 37 tygodnia), bardzo wczesnego (od 28 tygodnia do 32 tygodnia) oraz wyjątkowo wczesnego (poniżej 27 tygodnia). To oczywiście tylko formalna klasyfikacja, która nie obejmuje indywidualizmów w rozwoju płodu – o szansie na przeżycie decyduje bowiem przede wszystkim waga, stopień rozwoju narządów wewnętrznych, obecność wad wrodzonych oraz poziom opieki neonatologicznej, w tym warunków porodu.
Przedwczesne porody istniały zawsze i w przez tysiące lat oznaczały śmierć dziecka i rozpacz matki. Nawet niedonoszone zaledwie o kilka tygodni maluchy umierały z powodu wyziębienia, infekcji lub niekontrolowanej utraty wagi. Próby utrzymywania wcześniaków przy życiu kończyły fiaskiem aż do końca XIX wieku, kiedy to powstały pierwsze inkubatory. Za praojca technologii uważa się francuskiego doktora Stephane’a Tarniera, który zainspirowany praktykami z ogrodu zoologicznego zbudował w 1880 roku podgrzewane pomieszczenie przeznaczone dla grupy wcześniaków. System ogrzewania polegał na wymianie gorących butelek z wodą! Francuski wynalazek szybko ewoluował do mniejszych „pudełek” dla pojedynczych noworodków. Niestety, pierwsze doświadczenia nie były pozytywne, bo rodzone w domach dzieci trafiały do szpitala zbyt późno, 2-3 dni po porodzie – jedna trzecia z nich miała temperaturę ciała poniżej 33 stopni C, a 75% umierało.
Mimo początkowych porażek w całym rozwiniętym świecie w ciągu pierwszej połowy XX wieku dokonał się wielki postęp w opiece nad wcześniakami. Coraz poważniej brano pod uwagę ryzyko infekcji, a personel oddziałów i mamki karmiące zaczęli nosić maski i obsesyjnie myć ręce. Dochodziło wciąż do pomyłek, jak choćby wpompowywania nadmiernych ilości tlenu do inkubatorów, które dla wielu dzieci skończyło się ślepotą, ale wszystko szło do przodu. Drewniane skrzynki zamieniły się w inkubatory z transparentnego tworzywa sztucznego, opracowano system cyrkulacji ciepłego powietrza, a także ulepszony dostęp do dróg oddechowych i tętnic wcześniaków. Największym wyzwaniem było jednak podtrzymanie funkcji płuc u małych pacjentów. Pierwsze sztuczne wentylatory niby ratowały wydolność oddechową, ale same przyczyniały się do śmierci. Lekarze dokonywali tracheotomii i opracowywali techniki resuscytacji.
Współczesne oddziały opieki neonatologicznej wyposażone są w sposób, który umożliwia ratowanie najmniejszych wcześniaków. Wysokiej klasy inkubator wyposażony jest dziś w system dawkowania tlenu na bezpiecznym poziomie, monitor ciśnienia krwi, wentylator, katerer do dożylnego podawania leków i pożywienia oraz inne funkcje monitorujące i regulujące warunki wewnątrz. Ponadto pomoc przychodzi w postaci kortykosteroidów, które podawane są w celu przyspieszenia rozwoju płuc – często już w okresie ciąży, gdy istnienie duże ryzyko przedwczesnego porodu. Wcześniaki wspomaga się również poprzez naświetlania lampami bilirubinowymi, transfuzje krwi, antybiotyki, leki moczopędne, zastrzyki do gałki ocznej zmniejszające ryzyko wystąpienia retinopatii, a także leki na serce. W rzadszych przypadkach wymagana być może natychmiastowa operacja.
Dzisiejsze dane statystyczne dotyczące przeżywalności wcześniaków są zaskakujące. Dzieci urodzone w 23 tygodniu życia mają od 20-35% szans na przeżycie, podczas gdy te urodzone w tygodniach 24 i 25, aż 50-70% szans. Wśród wcześniaków 26 i 27-tygodniowych aż 90% przeżywa! Wciąż problemem jest jednak waga urodzeniowa poniżej 500 g. Większe szanse na przeżycia mają również dziewczynki oraz dzieci z ciąży pojedynczej, jak również te rodzone w szpitalu. Naturalnie, przeżycie wcześniaka nie oznacza zawsze happy-endu. Pomimo pomocy lekarskiej może dojść do nieodwracalnych zmian, skutkujących opóźnieniem w rozwoju psychologicznymi i intelektualnych, częściową lub całkowitą utratą słuchu lub wzroku, rozwoje astmy, problemami jelitowymi w dorosłym życiu oraz problemami stomatologicznymi. Wcześniaki narażone są również w znaczący sposób na rozwój infekcji – zwłaszcza zapalenia płuc i mózgu.
Wiele najdramatyczniejszych przypadków przedwczesnego porodu kończy się jednak zaskakująco dobrze. W 2003 r. w Wielkiej Brytanii narodziła się czarnoskóra dziewczynka Aaliyah – w momencie zakończenia ciąży, w 34 tygodniu, ważyła zaledwie 340 g i mierzyła 18 cm. Lekarze dawali jej 1% szans na przeżycie – dziś wesoła nastolatka w niczym nie odbiega od rówieśników.
Niewiele więcej, bo niespełna 370 g, ważył urodzony w 2017 r. Frankie. Poród odbył się w 24 tygodniu ciąży, a szanse przeżycia chłopca były szacowane na 50%. Po spędzeniu 92 dni w szpitalu Frankie pojechał jednak do domu i dziś rozwija się jak zdrowe dziecko.
Jeszcze wcześniej, bo w 21 tygodniu ciąży, przyszła na świat 410-gramowa dziewczynka z Teksasu. Nie oddychała po porodzie, więc lekarze musieli przeprowadzić resuscytację i podać jej odpowiednie leki. Dziś dziewczynka ma 4 latka i poza nieco mniejszym wzrostem w stosunku do rówieśników rozwija się zupełnie prawidłowo.
Takich przykładów jest więcej, a z tych z ostatnich lat warto wspomnieć o Emilii, która urodziła się 2016 r. poprzez cesarskie cięcie w 25 tygodniu ciąży i ważyła… 229 g! O jej sukcesie zadecydowała nie tylko specjalistyczna opieka, ale także operacja przeprowadzona w 12 tygodniu życia. Dziewczynka rozwija się jednak zdrowo.
Wcześniakami byli zresztą słynni ludzie, tacy jak Issac Newton, Albert Einstein, Winston Churchill czy Mark Twain. Patrząc na te przykłady, trudno nie docenić zasług medycyny i nie wspierać rozwoju opieki neonatologicznej w każdym polskim mieście.
Tagi: poród przedwczesny, przedwczesny poród, wcześniak
Dodaj komentarz