Od chwili, gdy pierwszy raz posadzisz dziecko przy rodzinnym stole, zaczyna się długa i męcząca często nauka jedzenia. Mowa nie tylko o samej konsumpcji, ale także dobrym zachowaniu, a przede wszystkim właściwym stosunku do posiłków.
Pośród wielu rzeczy, których niemowlę musi nauczyć się w ciągu pierwszego roku życia, jedzenie jest stosunkowo proste i naturalne. Dobry apetyt wystarcza, gdy mama podtyka łyżeczkę z kaszką, choć w przypadku niejadków cały proces może być dla obu stron męczarnią. Stąd też wielu ekspertów zachęca, aby, gdy tylko dziecko zacznie samodzielnie siedzieć, wypróbować technikę BLW (z ang. Baby Led Weaning) (https://niebieskiepudelko.pl/blw-na-czym-to-polega/), czyli samodzielnego jedzenia paluszkami. Daje ona maluchom cenną swobodę wyboru kąsków z talerza, pozwala jeść własnym tempem i rozwijać prawdziwe zamiłowanie do określonych produktów, raczej niż konsumować z przymusu nieatrakcyjną, szaroburą papkę.
Idealny scenariusz to taki, w którym niemowlę posadzone w ergonomicznym krzesełku do karmienia przy rodzinnym stole, ma na talerzu kawałki różnych warzyw, mięsa czy węglowodanów, podobnych do tych jedzonych przez dorosłych. Może ono samodzielnie brać do rączki określone produkty i wkładać je do buzi. Zjedzenie wszystkiego nie powinno być wymagane, a dziecko musi czuć się podczas posiłku dobrze, co oznacza, że pewien stopień nieporządku musi być wliczony w rachubę.
Owa swoboda wyboru jedzenia ma jednak oczywiście bardzo sztywne ramy określane przez dorosłych. To rodzice decydują bowiem o tym, kiedy będzie obiad i co zostanie podane. Stanowczość przy ewentualnym grymaszeniu jest tutaj istotna – ulegając kaprysom malucha, który zamiast obiadu wskazuje rączką na chrupki, ryzykujemy niekończące się debaty w przyszłości.
Przygotowując posiłki, uwzględniajmy preferencje maluszka, ale nie dajmy się nimi całkowicie zmanipulować. Jeśli szpinak budzi wstręt, nie podawajmy go, starając się jednak zachować różnorodność menu, nawet w przypadku, gdy maluch najchętniej jadłby tylko makaron.
Pierwsza i najważniejsza rzecz, jaką warto wpoić maluszkowi już w pierwszym roku życia, to fakt, że na posiłki rodzinne należy się cieszyć. Mowa zarówno o atmosferze, jak i zawartości talerza. Starajmy się więc za wszelką ocenę unikać nerwów, o które przecież nietrudno, zwłaszcza gdy czas goni. Nie podnośmy głosu przy stole, nie przenośmy małżeńskich czy rodzinnych konfliktów na czas posiłków, nie patrzmy przy jedzeniu w telewizor. Dobry humor i odpowiednia doza uwagi ze strony domowników będą dla niemowlęcia ważnym stymulatorem.
Każdy posiłek da się też podać na kilka sposobów. Na ogół, małe dzieci lubią kolory i kształty, a szczególnie ich różnorodność. Marchew możemy więc kroić w talarki, ogórki w paski, a z ryżu formować atrakcyjne kopczyki. W Internecie można też znaleźć dziesiątki inspiracji na transformację zwykłych dań w wesołe zwierzaki czy kolorowe obrazki.
Nieprzyjemne jest uczucie, kiedy po dwóch godzinach spędzonych w kuchni musimy oglądać grymaszącego maluszka. Nie chcemy, aby jedzenie się zmarnowało, a dziecko chodziło głodne, więc uciekamy się do tradycyjnych metod typu „jeszcze łyżeczkę za babcię” albo „jak nie zjesz, nie dostaniesz ciasteczka”. Jakkolwiek skuteczne, zdaniem psychologów te techniki wmuszania jedzenia w długiej perspektywie mają jedynie negatywne konsekwencje. Nie warto od małego kreować w pociechach przekonania, że zdrowe, klasyczne jedzenie jest karą, jaką trzeba ponieść, aby potem uraczyć się smakołykiem! Wpychanie jedzenia łyżeczką czy widelcem do buzi malucha zaburza z kolei mechanizm apetytu i może prowadzić do przejadania się przyszłości.
Zamiast tego sugeruje się, aby:
Pomimo obaw większości mam, niedojedzony czy niezjedzony posiłek nie grozi w żaden sposób zdrowiu, czy rozwojowi maluszka. Niejadkom w pierwszych dwóch latach życia warto mimo rozszerzania diety cały czas podawać mleko (https://niebieskiepudelko.pl/mleko-modyfikowane-dla-niemowlaka/), które może być np. formą zaspokajania głodu między posiłkami. Małe dzieci ogólnie powinno się karmić dość często – oprócz 3 głównych posiłków potrzebują one 2-3 przekąsek. Jeśli więc pociecha nie skorzysta z obiadu, optymalnie jest, zamiast wmuszać jedzenie, zaserwować jej to samo danie na podwieczorek.
Nauka samodzielnego jedzenia paluszkami lub łyżeczką musi z definicji być nieporządna. Nie należy zniechęcać dziecka, denerwując się, że kasza jest wokół talerza, a zupka na śliniaku. Niemniej jednak od pierwszych dni warto ustanowić nieprzekraczalne reguły samowoli. Rzucanie jedzeniem, wypluwanie go, wywracanie talerza i podobne wybryki muszą spotykać się ze stanowczą negacją. Warto przy tym samemu być wzorem dla malucha – siadać prosto, jeść powoli i porządnie, korzystać z serwetki i dziękować wstając od stołu. Takie dobre nawyki bardzo łatwo jest podpatrzeć!
Tagi: jedzenie, posiłek, rozszerzanie diety
Dodaj komentarz