Trzykilowe dziecko i wąski kanał rodny – czy to w ogóle możliwe? Owszem, ale niestety, czasami okupione jest uszkodzeniami tkanki.
Niby Matka Natura musiała wiedzieć, co robi, programując naszą fizjologię. Ale i w przyrodzie jest miejsce na niespodzianki, a naturalny poród jest tego najlepszym dowodem. Jedną z bardziej dotkliwych i przerażających komplikacji jest pęknięcie krocza – zjawisko mające miejsce zaskakująco często.
W tej kwestii dane są dość rozbieżne. W polskiej literaturze położniczej mówi się o 30% kobiet rodzących bez uprzedniego nacinania krocza. W zagranicznych źródłach możemy wyczytać, że 27% rodzących naturalnie wychodzi z tego boju bez żadnego szwanku, a 23% doświadcza niewielkich pęknięć tkanki, które goją się same bez żadnych śladów. W 26% przypadków pęknięcie jest na tyle duże, że wymaga szycia, zaś w około 2% mówimy o drastycznym pęknięciu obejmującym również odbytnicę.
Do czynników zwiększających ryzyko pojawienia się spontanicznego pęknięcia krocza zaliczamy:
W literaturze medycznej wyróżnia się cztery stopnie pęknięcia krocza podczas porodu. Pierwszy stopień, najczęściej występujący, obejmuje płytkie uszkodzenie tkanki między pochwą a odbytnicą. Może, ale nie musi ono wymagać założenia szwów. Pęknięcie drugiego stopnia obejmuje skórę i mięśnie i powinno być szyte dla polepszenia rekonwalescencji.
Pęknięcie trzeciego stopnia również sięga warstwy mięśniowej, ale sięga samego odbytu, zataczając wokół niego łuk. W czwartym, najbardziej drastycznym stopniu mówimy już o pełnym pęknięciu od pochwy do odbytnicy, łącznie ze śluzówką tej ostatniej. Chirurgiczna interwencja jest wówczas wymagana. Dodajmy, że 3 i 4 stopień dotyczy zaledwie 10% kobiet rodzących siłami natury.
Naturalnie, uszkodzenie tkanki i jej zszycie wiąże się z dolegliwościami bólowymi, zwłaszcza podczas siedzenia. Przy 1 i 2 stopniu pęknięcia okres rekonwalescencji trwa zwykle około tygodnia, poważniejsze przypadki wiążą się ze zwiększoną bolesnością i nawet dwumiesięcznym okresem gojenia. Niestety, im większa kontuzja, tym większe ryzyko poważniejszych następstw, do których należą:
Samo gojenie się często wiąże się z powstaniem pogrubionej warstwy zabliźnionej tkanki, co również utrudnia dalsze kontakty seksualne. W rezultacie, po pęknięciu krocza znacznie częściej odnotowuje się przypadki depresji u świeżo upieczonych mam i pogorszenie relacji w związku partnerskim.
W czasie rekonwalescencji zalecane jest stosowanie ciepłych nasiadówek i kompresów, unikanie wysiłku fizycznego i rygorystyczne przestrzeganie higieny – krocze warto opłukać po każdej wizycie w toalecie.
Jeśli wierzyć danym statystycznym, które na pewno nie są kompletne, jeśli chodzi o archiwalne wyniki, przed stu lat znacznie mniej kobiet doświadczało spontanicznych pęknięć tkanki podczas porodu. Winą za niekorzystną zmianę trendu obarcza się przede wszystkim rosnący wiek rodzących, odejście od rodzenia w pozycji pionowej oraz porody szpitalne związane z użyciem znieczulenia, oraz przyrządów takich jak kleszcze. Dawniej akuszerki miały swoje sposoby na zapobieganie kontuzjom, a do najważniejszych, uznawanych przez współczesną medycynę, należało rozgrzewanie krocza ręcznikiem namoczonym w bardzo ciepłej wodzie. Proceder ten praktykowany jest również dziś przy alternatywnych porodach i nie tylko ogranicza ryzyko pęknięcia, ale także łagodzi ból.
Poza tym do czynników zmniejszających prawdopodobieństwo pęknięcia zaliczamy:
Należy liczyć się z faktem, że mimo zastosowania kompleksowej profilaktyki pęknięcie i tak nastąpi – jest to bowiem kwestia bardzo indywidualna związana m.in. z delikatnością struktury tkanek miękkich u danej kobiety.
Medycyna XX w. postanowiła ułatwić sobie zadanie i wyprzedzić przykre niespodzianki przy porodzie za pomocą aktywnego podejścia. Położnicy w wielu szpitalach rutynowo nacinają więc tkankę w finalnej fazie porodu, aby tym samym mieć sytuację pod kontrolą i nie dopuścić do spontanicznego rozdarcia aż do odbytnicy. Niestety, ocena tej procedury jest dość kontrowersyjna.
Z dotychczasowych analiz wynika bowiem, że w grupach kobiet, gdzie nacięcia dokonuje się rutynowo, obserwowane jest częściej poważne uszkodzenie krocza, większa ilość szwów i więcej komplikacji przy gojeniu niż w grupach, gdzie nacięcia przeprowadzane są jedynie w przypadku wyraźnej konieczności. Naturalnie, potrzeba dobrego i doświadczonego położnika, aby potrafił trafnie rozpoznać kiedy obejdziemy się bez interwencji, a kiedy jest ona wskazana – stąd wybór lekarza nie powinien być przypadkowy. Idealnie warto byłoby więc połączyć pomoc dobrej położnej stosującej ciepłe kompresy i alternatywne pozycje rodzenia z mądrym położnikiem, próbującym uniknąć nacinania.
Tagi: ból porodowy, wielkość dziecka
Dodaj komentarz